poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Zmęczenie materiału

Nie ma tu jak odpocząć normalnie.
Tydzień leci jak z bicza trzasnął, rano pobudka, z dzieciakami do szkoły, później poogarniać, znowu do szkoły, odrobić lekcje, nakarmić, zaczekać na rodziców, koniec. Każdy dzień wygląda tak samo, ciągle jest coś do zrobienia. Nie narzekam, bo dzięki temu, że nie mam kiedy się nudzić, czas leci strasznie szybko. Ale czasem fajnie móc sobie poleniuchować, zebrać siły i odpocząć.
Jako, że ostatnio wszyscy mi mówią, że wyglądam na zmęczoną, postanowiłam, że weekend zmarnuję leżąc pod kołderką, oglądając filmy, śpiąc. Taki był pierwszy plan. Szybko się zmienił, bo na sobotę umówiłam się z Heleną na wycieczkę rowerową. Tak więc dzień dał mi wycisk :) Ale było warto:)
Drugi plan zakładał przespanie niedzieli, z ewentualnym spacerkiem do wsi na kawkę.
Też nie wypalił. Pogoda była powalająca - słońce grzało tak mocno, jakby lato było. Krótki rękawek momentami był za gruby:)
Stwierdziłam więc, że grzechem było by zmarnować taki dzień i wybrałam się na rower. Do Crosshaven.
Czy wspominałam już, że uwielbiam to miejsce? Szczególnie, kiedy pogoda jest taka letnia. Słońce, plaża, morze, lody jedzone na ławce z widokiem na przystań jachtową. Cudownie!
Wybrałam się na spacer/przejażdżkę trasą widokową. Wprawdzie momentami zamieniał się on we wspinaczkę górską z rowerem na plecach, ale każde zmęczenie było warte tego, co widać ze szczytu wzniesienia. Zapierało dech. Sprawiało, że czułam się jak na jednej ze śródziemnomorskich wysp, a nie gdzieś na północy Europy, w kraju w którym pogoda zmienia się co 5 minut.

Dziś znów poniedziałek, nowy tydzień, pełen zajęć. Pełniejszy niż poprzednie, bo 5 dni muszę zmieścić w trzech.
A w czwartek - home, sweet home! Nie mogę się doczekać!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz