Do tego, dzieciaki. Trochę wścibskie i irytujące
Poza relacją z rodziną w dobry nastrój wprawia mnie myśl, że moje życie towarzyskie nie będzie tu beznadziejne, bo jest tu masa operek, z których każda szuka towarzystwa :)
O pogodzie i urokach miasteczka pisać nie będę, bo są zbyt oczywiste :)
Dziś w przypływie euforii pomyślałam nawet, że chciałabym tu zostać na studia. Ale, że do maja nie zdążę wyrobić certyfikatu językowego, to niestety muszę zapomnieć o tym ;(
Jest jednak co najmniej jedna rzecz, którą przeniosłabym tu z Pl. Mianowicie dbałość o sywetkę. Tu prawie każdy jest otyły. A w sklepach rozmiar S lub M kest rzadko widywany.. O XS chyba można pomarzyć. I niby wszyscy tu biegają, ćwiczą, ale efektów nie widać. Brr.
A z rzeczy bardziej przyziemnych: ostatnie dni były deszczowe, więc musiałam siedzieć z dziećmi w domu. Efektem tego był nasz rozwój artystyczny :) którego przykład widać na załączonym obrazku (wiszącym obecnie na ścianie w moim pokoju)
Dziś mamy wreszcie trochę słońca, więc mam zamiar wymęczyć dzieciaki na dworze ;]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz