niedziela, 13 lutego 2011

I po weekendzie :)

I weekend minął. Wprawdzie nie był wolny ani jakoś specjalnie sensacyjny, ale minął ciekawie.
Trochę czasu straciłam oczywiście na stresy pt. "zejść czy nie" czy wirtualne rozeznanie po okolicy, ale działy się też rzeczyciekawsze. Na przykład pierwsze lekcje jazdy po złej stronie ;) Początkowo nawet zmiana biegów była zbyt skomplikowana ;D no ale muszę to sobie wybaczyć, bo moja lewa ręka nigdy nie była jakoś specjalnie uzdolniona, a teraz otrzymuje tak ważne zadanie ;)
Trzymanie się odpowiedniej strony jezdni też nie jest tak trudne, jak to sobie wyobrażałam;) I o ile wczoraj jeździłam po pustych drogach wewnętrznych dzielnicy przemysłowej, o tyle dziś śmigałam już po głównych ulicach, sunąc nawet setką. I nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby to nie była ta lewa strona..

Poza lekcjami jazdy miałam też kilka wycieczek krajoznawczych, polegających głównie na oglądaniu widoków z okien auta, ale zawsze to coś. Poznałam kilka różnych dróg do szkoły, zebym sobie mogła wybrać najłatwiejszą na początek. Wiem już, gdzie mogę robić zakupy, gdzie podrzucić dzieci do babci czy gdzie wyjść na plac zabaw. Wiem już też, gdzie iść na wspaniały spacer. Zabrano mnie dziś do Crosshaven. Droga do tego malowniczego miasteczka sama w sobie jest piękna - wzdłóż rzeki utworzony jest szlak dla pieszych i rowerzystów, trasa ma około 7km długości, ale widoki są warte tak długiego spaceru. Górki, pagórki, lasy, łąki i pięknie mieniąca się rzeka.
Do tego na końcu trasy miasteczko, chyba tutejsza letnia stolica jachtów. Są ich tam, nie przesadzając, tysiące. I rzeka wpadająca do zatoki. Miasteczko mogłoby spokojnie nazywać się CrosshEaven :) Następnym razem wezmę ze sobą aparat.

Mam dodatkowo powód do radości - ferie dzieci zaczynają się nie jutro, jak myślałam, a za tydzień, więc jednak nie będzie od razu skoku na głęboką wodę, a trochę luzu :D

Kiedy dziś wieczorem T. tłumaczyła mi co i jak z porankami, wywiązała się rozmowa o godzinach wstawania. Przyznałam się więc, że jakoś od maja nie wstaję wcześniej niż o 9-10 (hah, i tak zaniżyłam co nieco te godziny xD). I to był błąd xD
Oboje, T. i J. lekko mnie wyśmiali i stwierdzili, że będą mieli niezły fun oglądając mnie ledwo żywą użerajacą się z dziećmi ;] ale co racja, to racja - początki łatwe nie będą.. Powrócić do wstawania RANO po prawie roku... Chyba zacznę chodzić spać po dobranocce ;D
A jako, że jutro pobudka po raz pierwszy, a po dobranocce już dawno, więc idę spać ;D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz